piątek, 18 grudnia 2009

Recenzja - Sonic the Hedgehog

Sonic the Hedgehog tytuł, który setki, tysiące a może nawet miliony osób kojarzą. Od fanatycznych fan boyów, graczy starszej generacji po dzisiejszą młodzież. Ja sam byłem wielkim fanem przygód niebieskiego jeża, jednak w roku 2004 wszystko się zawaliło i seria niebyła już taka jak kiedyś. Mam na myśli tutaj ostatni dobry tytuł z Sonicem w roli głównej, czyli Sonic Adventure 2. Jest to moje osobiste odczucie w tej sprawie, ale nie tą grę będę wam recenzował. Dzisiejszym tematem będzie Sonic the Hedgehog na Playstation 3 i Xbox360. Niczym okres oświecenia mający powrócić do korzeni epokę logicznego rozumowania i poznawania kultury, tak Sonic the Hedgehog miał odświeżyć swój gatunek na next-geny. Czy Sonic Team się powiodło ?




Przygoda jeża szybkopopylacza zaczyna się w Soleannie mieście wody, w którym władczynią jest księżniczka Elise. W mieście odbywa się festiwal słońca, więc ogólnie panuje sielankowy klimat. Wszystko byłoby wręcz idealne, gdyby nie fakt, że ktoś ma ochotę popsuć ową imprezę. Tym kimś jest Dr. Robotnik aka Eggman. (W moim kręgach był nazywany Paszkwilem* co za lat młodości wydawało się dość zabawne, i za każdym razem się krzyczało „O nie! Ucieka do Paszkwil-Kuli”). Wracając do tematu, Dr. Eggman zasiał Borutę psując totalnie festiwal. Jak większość z nas wie, nie byłoby takiego zainteresowania gdyby nie chodziło o Chaos Emeraldy, magiczne kryształy obdarzone potężną mocą. Kolejny plan podboju świata przez doktora, a nie kto inny niż Sonic stoi na straży sprawiedliwości. Tak mniej więcej wygląda początek fabuły, jednak postanowiłem więcej nie spoilerować.

Co do samego gameplayu, w grze przyjdzie nam zagrać trzy główne wątki i Last story po przejściu ww. wątków. Na początku przyjdzie nam zagrać Sonicem, potem odblokujemy Shadowa i nową postać w serii Silvera. Bardzo sympatycznie się gra trzema jeżami, co więcej każdy się różni nieco stylem gry. Uważam to za pozytywne, gdyż nie ma monotonności podczas grania. W grze z Sonicem stawiamy na szybkość czyli tak jak za starych dobrych lat. Shadow mniej więcej posiada podobny gameplay do tego jaki był prezentowany w grze Shadow the Hedgehog (PlayStation2, GameCube, Xbox) czyli szybko popieprzamy i zabijamy masy potworów. Czymś nowym jest granie Silverem, który nie dorównuje poprzedniej dwójce szybkością, ale nadrabia to specjalnymi telepatycznymi mocami . Dzięki nimi Silver może blokować swoich przeciwników oraz ciskać nimi o ściany. Bardzo pozytywnym motywem jest powrócenie do starych korzeni, czyli skupienie się na tym co najlepsze w Sonicu. Super szybkie bieganie, zbieranie pierścieni i kopanie tyłka Eggmanowi. Właśnie to najbardziej ceniłem sobie w grach z niebieskim jeżem, a nie to co ukazali w np.: Sonic Heroes, Sonic Riders, Sonic Unleashed lub Sonic and the Secret Rings te gry zniszczyły tą serie. Gry z Sonicem mają być o Sonicu i co najważniejsze mają się skupiać na szybkości, a nie o wszystkim innym. No bez jaj co za naćpany kret pomyślał, aby Sonic zmieniał się w pseudo wilkołaka. Kolejnym ciekawym akcentem w tej grze jest powrót do przyszłości i nawiązanie do starszych gier Sonic Team, choćby ostatni boss w story mode Sonica przypomina mi Egg Vipera z Sonic Adventure. Wiele jest takich smaczków jednak na tym się kończy.

Mimo iż jestem fanem serii to serce mi się kraje, że muszę powiedzieć otwarcie, że najzwyczajniej w życiu gra jest słaba. Nie z powodu grafiki, ponieważ jak na tytuł startowy na next-geny to poziom jest całkiem przyzwoity Sonic dostał bardziej dorosły wygląd, nowe efekty świetlne cud miód malinki. Nie jest to także wina fabuły, no cóż bestseller toto może nie jest, ale nie wypala oczu tak jak widok zdjęć bdsm. Cała wina leży w wykonaniu gry od strony technicznej, jak to możliwe? Sega i Sonic Team przedstawiały nam gry dopracowane, a tutaj no po prostu uderzyli nas zardzewiałym szpadlem prosto w czoło. W mieście gra się chaczy i zacina, są błędy kiedy biegniesz przez loopa (ot takie kolorowe koło). Na zasadzie iż skrypt, może zostać błędnie odczytany i zamiast wylecieć prosto lecisz w kosmos. Poza tym klinowanie się itp. itd. Chociaż najwięcej okrucieństwa doświadczamy w tzw. Speed runach w poziomach Sonic’a, wystarczy jeden skok w inny sposób niż skrypt przewiduje i BAH! giniesz. To nie to, że nie umiem grać bo grywam w te gry od 1991 roku więc z tematem Sonica jestem dość obeznany. Niestety smutna prawda zły skok zły skręt i gra karci ciebie jak psa, który załatwił potrzebę na twej skórzanej kanapie. W poprzednich wersjach tak nie było, gry były dopracowane. Teraz niestety idą na pałę, czyli wchodzi prezes mówi „OK, zróbcie grę w rok” i programiści, graficy spinają tyłek by zrobić grę jak najszybciej i wychodzi właśnie coś pokroju Sonic the Hedgehog (Next-Gen).

Podsumowując gra mi się bardzo podoba, świeże spojrzenie na przygody Sonica i jego design są bombowe, jednak przez błędy z strony technicznej gra kłuje szpilkami serca fanów. Jeżeli jesteś fanem zagraj, ale nie oczekuj kokosów. Normalni gracze mogą spokojnie ominąć ten tytuł lub ewentualnie go pożyczyć od kogoś.

Moim skromnym zdaniem, gra miała ogromny potencjał na wielki powrót. Nie udało się…


Sonic the Hedgehog

Developer: Sonic Team
Wydawca:Sega
Data wydania:

- JAP December 21, 2006
- USA January 30, 2007
- EU March 23, 2007

Platforma: PlayStation 3, Xbox 360
Rozdzielczość: 720p
Tryb gry: Single player, Split Screen
PEGI: 12+

One response to “Recenzja - Sonic the Hedgehog”

Buki pisze...

Moim zdaniem gra dobra dla osób uwielbiających szukać bugów (błędy Gry), wczoraj jak to przeczytałem i porozmawiałem z Bocianem to z tych błędów można osobną gre napisać :D, ale w kwesti fabularnej polecam :) no i oczywiście ma Ciekawe multi które po części (małej bo małej ale zawsze coś) ratuje ten tytuł.

Napisz komentarz